czerwca 26, 2017

Przedmoście Bydgoskie

Miała być środa, koniec końców wypadło na czwartek. Miały być dwie ścieżki, ostatecznie wpadła mi jedna. Z Przedmościem Bydgoskim przegrałem blisko rok temu, ale patrząc z perspektywy czasu, tamta próba nie miała najmniejszych szans na powodzenie. Początkowy plan zakładał wieczornego stopa do Bydgoszczy, nocowanie i atak z samego rana. Do Bydgoszczy dotarłem, a jakże! Czas zatrzymał się dla mnie w PRLu, skąd chwiejnym krokiem ruszyłem średnio wiedząc gdzie, w międzyczasie gubiąc pościg bliżej nieokreślonej mundurówki i kilka klamotów z plecaka. Niby z samego rana zabrałem się bunkry, ale synchronizacja nogi – mózg nie działała jeszcze w pełni i koncertowo spierdzieliłem się ze skarpy budząc dawną kontuzję kolana. No zdarza się. Tym razem obrałem inną taktykę, bardziej cywilizowaną. Zanim jednak dotarłem do pierwszego schronu, zahaczyłem o cmentarz w Pawłówku.


Dość rzadko trafiam na ewangelickie cmentarze, które sąsiadują bezpośrednio z „żywą” częścią okolicy. Jeszcze rzadziej trafiam na takie, które otoczone są opieką i nie stanowią obowiązkowego punktu wycieczki każdego szanującego się wandala czy miłośnika dzikich wysypisk. Pokręciłem się chwilę pomiędzy nagrobkami, cyknąłem parę fotek i mogłem zabrać się za Przedmoście.


Na początek schron obserwacyjny na skraju lasu. Tym razem zgrabnie przeskoczyłem oszalowane okopy i bez robienia z siebie kaleki mogłem powoli wykańczać cały projekt.



Linia umocnień Przedmościa Bydgoskiego rozciągała się pomiędzy Górnym Kanałem Noteckim, Brdą i w kierunku Wisły. Wchodziła w skład Wału Obronnego Wojska Polskiego i została podzielona na trzy odcinki: południowy, główny i północny. Odcinek główny (Kruszyn-Osówiec) powstał wiosną 1939 roku. Przez pierwsze dni września stanowił punkt oporu 15 Dywizji Piechoty Wielkopolskiej, wspomaganej elementami 9 i 27 DP. Wieczorem, trzeciego września, zgodnie z rozkazem pozycja została opuszczona a stacjonujący tam żołnierze cofnięci na południowe skraje Bydgoszczy. Tyle historii ode mnie, dla bardziej dociekliwych internet stoi otworem.


Po trzech kolejnych skrzynkach z serii przyszła pora na PKP w Zielonczynie. Stację zdążyłem już poznać przy okazji poprzedniej wizyty.



Krótka przerwa w okolicznym sklepie (nie, nie na piwo) i wylądowałem po drugiej stronie dziesiątki, gdzie czekała na mnie reszta umocnień. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie zabrał się za skracanie drogi i nie nadrabiał dzięki temu kilometrów przez pola, ale ja już tak mam – jak zrobię skrót, to zawsze jestem w plecy.




Zdreptałem trochę lasu, zaliczyłem kilka miedz i z czystym sumieniem stanąłem przed finałową skrzynką. Aż kusi, żeby wrzucić kilka fotek tego cudeńka, ale kto był ten wie, kto nie był… na co jeszcze czeka?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zdania złożone mile widziane, wszelkie wulgaryzmy w pełni tolerowane. Byle z głową. Dodając komentarz, zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie swoich danych przez witrynę.

Copyright © 2016 Po zbyrach i nie tylko , Blogger