Pierwszy raz odwiedziłem Raciążek
blisko dziesięć lat temu z Damianową. Za drugim razem przydreptałem tu z buta
od strony Ciechocinka, później kombinowałem jak dostać się do jedynki i na
Włocławek, aż trafiła mi się okazja pod sam dom. Znowu więcej szczęścia niż
rozumu. Ostatnio i tak byłem w pobliżu, więc co mi szkodziło ponownie zajrzeć
na zamek.
Pierwotnie znajdował się tutaj drewniano-ziemny
gród z połowy XIII wieku. Wzniesiony przez biskupów kujawskich i zniszczony
podczas drugiego oblężenia w 1330 roku przez wojska zakonne, niedługo później
zastąpiony został budowlą z cegieł. Konkretna data powstania nie jest znana,
pewne jest jednak, że inicjatorem budowy był biskup Maciej z Gołańczy. Jego
następca, biskup Zbylut z Gołańczy, wzbogacił zamek o mury obwodowe wzdłuż krawędzi
zbocza i powiększył nieco jego rozmiary. W kolejnych latach powstały
zabudowania gospodarcze i czworoboczna wieża – pamiątka po biskupie Janie
Karnkowskim.
W zamkowych murach gościł
Władysław Jagiełło i Jadwiga, odbywały się rokowania poprzedzające wielką wojnę
z państwem zakonnym. Pod koniec szesnastego wieku, Hieronim Rozdrażewski
przekształcił założenia zamkowe w późnorenesansową rezydencję obronną. Dalsze
dzieje zamku, to stopniowe popadanie w ruinę i decyzja władz pruskich o
ostatecznej rozbiórce z 1804 roku.
Sam Raciążek, jak to Raciążek. W
trakcie mojej półgodzinnej wizyty spotkałem dwie kobitki pod kościołem i grupkę
gimnazjalistów obalających flachę na tyłach ruin, poza tym zero dwunożnych form
życia. Nic. Nikogo.
Wspomniany kościół, jak informuje
tablica na murze, powstał w latach 1597-1612 z fundacji biskupa Hieronima
Rozdrażewskiego. Jest trzecią z kolei świątynią w Raciążku.
Rundka wokoło, cap za klamkę i o
dziwo otwarte, więc zerknąłem na koniec do środka. No kościół, jak kościół.
Bliżej zamku, bodajże przed
remizą strażacką znajduje się jeszcze pomnik poświęcony okolicznym mieszkańcom
biorącym udział w walkach o wolną Polskę.
I to by było tyle, chyba że
trafię tutaj jeszcze kiedyś i wypatrzę coś nowego.
Urocze są takie małe mieścinki :-)
OdpowiedzUsuńLubię odkrywać takie miejsca. Nigdy nie wiadomo ile tajemnic skrywają ruiny dawnych zamczysk ;)
OdpowiedzUsuńRuiny zamku przypominaja mi te toruńskie, tam też zbiera się młodzież, aby wsiaść do alkoholowego pociągu, ktory powiezie ich do krainy nietrzeźwości.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, lubię takie male mieściny - niby nic, ale jednak zawsze kryją jakąś ciekawą historię.
Uwielbiam takie klimaty jak na kilku pierwszych zdjęciach ruin. Chętnie odwiedziłabym to miejsce i posłuchała miejscowych legend.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Znam Raciążek od 1956-2002 (odwiedzałem). Przykro mi, że na miejscu pompy strażackiej postawiliście pomnik (w słusznej sprawie) - straszydło. Pomniki zleca się rzeźbiarzom, albo wcale.
OdpowiedzUsuń