Wyjazd do Sochaczewa przekładałem
dwa razy. Ostatecznie padło na środę, więc pojechałem w czwartek. Od kilku dni
straszyli deszczem i niezbyt ciekawą pogodą w tamtych rejonach, więc
zabezpieczyłem się jak to tylko możliwe i z samego rana siedziałem już w
samochodzie. Po szybkim szperaniu w podziemiach, chwili pod pałacem w
Studzieńcu i pierwszych Nieśmiertelnych ze Słubic dotarłem do Iłowa. Spoczywa
tutaj ponad tysiąc żołnierzy poległych w Bitwie nad Bzurą.
Kierując się do samochodu
wyniuchałem coś jeszcze. Niepozorny lasek, w zasadzie pojedyncze drzewa na
niewielkim wzniesieniu, z którego gdzieniegdzie sterczą pojedyncze nagrobki. Tak, ewangelicki.
Muszę kiedyś siąść i podliczyć,
ile takich cmentarzy udało mi się namierzyć. Będzie grubo ponad setkę, może
dwie. Spędziłem kolejną chwilę w przetrząsaniu zarośli i pojechałem dalej.
W zasadzie mogłem darować sobie
jazdę samochodem i przejść te kilkaset metrów z buta, ale mniejsza. Usypana w
1917 roku przez Niemców mogiła, miejsce spoczynku zarówno ich, jak i Rosjan
biorących udział w grudniowych walkach 1914 roku. Na obrzeżach kopca można
jeszcze wypatrzeć mało czytelne tablice z nazwiskami.
Opuszczając okolice Iłowa, przez
kolejne kilometry spotykałem się z Nieśmiertelnymi ’39. Przydrożna kwatera w Starych
Budach, na środku krzyż wyspawany z elementów lufy działa. Około 225 poległych.
Kolejne kilometry i mała chwila zawahania.
Co najpierw?
Droga do cmentarza w Leontynowie
chwilami przyprawiała mnie o szybsze bicie serca, bo ostatnie kaprysy pogody
miejscami zmieniły ją w tereny bagienne. Dojechałem najbliżej, jak tylko się
dało i dalej na piechotę. Białe krzyże pośrodku lasu. Widok niesamowity.
Szybki powrót, następne mogiły i za kilkanaście minut parkowałem już w Juliopolu. Samej skrzynki
nie znalazłem, nawet nie zabierałem się za szukanie, bo na współrzędnych zbyt
dużo wścibskich ślepi. Trudno.
Tak wyszło, że wczorajsza trasa
prowadziła mnie od cmentarza do cmentarza, z tym następnym wiąże się ciekawa
historia. Nieopodal Sochaczewa znajduje się zbiorowa mogiła żołnierzy
niemieckich poległych w walkach nad Bzurą i Rawką w latach 1914 – 1915.
W sierpniu 1914 roku, armia
niemiecka liczyła sześć tysięcy świetnie wyszkolonych czworonożnych żołnierzy,
jednym z nich był Held. Na froncie towarzyszył mu opiekun Johan Wennrichem.
Pełniąc służbę strażnika, łącznika i sanitariusza, Held ratował rannych na polu
walki. Trzydziestego pierwszego maja 1915 roku, podczas ataku gazowego, ocalił
życie kilkunastu towarzyszy broni. Kolejny dowód swojej psiej odwagi dał
dwunastego czerwca w Żylinie. Wraz z Johanem ratowali nie tylko rannych
Niemców. Ratowali również Rosjan. Opiekun Helda zginął od rosyjskiej kuli
prawdopodobnie na początku lipca, jego ciało spoczęło w zbiorowej mogile.
Wierny Held towarzyszył mu w chwili śmierci, jak i pochówku. Pozostał tam również
do końca swojego życia.
Dzięki Werronie i OC baza
historii i ciekawostek w mojej głowie została zaktualizowana, więc spokojnie
mogłem zabrać się za czyszczenie Sochaczewa.
Nastawiłem się na zdjęcie z mapy
większości tamtejszych keszy i jak to często u mnie bywa, skoczyło się na samym
nastawieniu. Po porażce z Nieśmiertelnymi, okrężnym spacerze na Staszica 84 i
wywołaniu paniki wśród kobitek na piętrze, wspiąłem się na wzgórze zamkowe. Z
dołu ruiny cieszyły oko, na miejscu gęba trochę mi się skrzywiła.
Nie mam nic przeciwko szeroko
pojętej ochronie zabytków, cieszy mnie sam fakt, że ktoś zadaje sobie choć
minimalny trud i dba o to, by historia w kawałku cegły mogła przetrwać jeszcze
kilkaset lat wprzód, ale wszystko z umiarem. Mury wyrównane i uzupełnione
nowoczesną cegłą, dziedziniec wygląda jak orlik. Nie po mojemu.
Trochę rozczarowany sochaczewską
warownią i ponaglany czasem pojechałem dalej. Mała konspira i udało mi się
przedrzeć przez teren liceum do miejsca, które niegdyś funkcjonowało, jako cmentarz
muzułmański. Tak, muzułmański. W ogóle okolica jakoś pokręcona: liceum, mur
najeżony odłamkami butelek, kirkut przez siatkę z jednej strony, z drugiej
pozostałości grobowca mułły. Takie multikulti w pigułce. Sam cmentarz zrównany
z ziemią do granic przyzwoitości, pozostał jedynie osprejowany fragment baszty
tatarskiej.
Kilka skoków przez ogrodzenie,
znów chwila konspiracji, przyczajka i wio do samochodu. Zaczynało już kropić,
gdy właziłem na teren zrujnowanej cegielni. Napis na murze w delikatny sposób
informuje, że można zarobić czymś w łeb i nie wstać.
Zajrzałem w każde możliwe miejsce,
znalazłem co miałem znaleźć i pojechałem. Ostatnie tego dnia spotkanie z
Nieśmiertelnymi, mycie rąk przed dworkiem w Gawłowie i powrót. Kilkanaście
kilometrów dalej wycieraczki nie nadążały zbierać wody.
Od cmentarza do cmentarza... ciekawe historie kryje nasza Ojczyzna :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam , szacunek !
bm
...............................
https://bigmarkk.wordpress.com/
Kiedyś zamek był straszną ruiną. Nie widziałam go po remoncie, ale podobno to było jedyne rozwiązanie, żeby przetrwał. Obok baszty - pozostałości po muzułmańskim cmentarzu, znajduje się cmentarz żydowski, ale do niego równie ciężko jest się dostać.
OdpowiedzUsuńNa żydowski można dostać się prościej, niżby się wydawało - kobitka w kwiaciarni na rogu posiada klucz do bramy, wystarczy poprosić. Co do zamku, to kwestia gustu. Dla mnie nawet najbardziej zapuszczone ruiny (o ile nie dotknięte łapą bezmózga ze sprejem i nie zagracone śmieciami) mają więcej uroku niż te na siłę restaurowane. Jestem zwolennikiem zasady: niech czas robi swoje. ;)
UsuńW lato mamy ochotę powłóczyć sie trochę po Polsce. Te miejsca opisane przez Ciebie to coś co spodoba się mojemu facetowi. A je chętnie zobaczę opuszczone ruinki. Lubię takie miejsca
OdpowiedzUsuńZnowu ciekawe miejsca odwiedziłeś! Pełno takich pozostałości różnych cmentarzy, we Wrocławiu też do tej pory w niektórych miejscach wychodzą w parkach płyty nagrobne...
OdpowiedzUsuńA co do remontu tych ruin - strasznie dziwnie to wygląda :D Ten bruk na środku, kto to wymyślił...
Znam te okolice, pochodzę z tamtych stron.
OdpowiedzUsuńStraszne... ile jest takich miejsc... Ilu zapomnianych, nigdy nie odnalezionych ludzi... :( Aż strach myśleć ilu jest takich, którzy nigdy nie doczekali się swojego pomnika...
OdpowiedzUsuńfaktycznie widok krzyży w środku lasu niesamowity
OdpowiedzUsuńJest jeszcze tyle miejsc z niezwykła historia w tle. Świetnie że geocaching pomaga zachęcać do tego, żeby je poznawać. Czekam na kolejne relacje z odwiedzonych przez Ciebie miejsc :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis - lubię takie klimaty. Zdjęcia też oddają swoje. Takie to wszystko skłaniające do refleksji.
OdpowiedzUsuńDzięki takim wędrowcom jak Ty, co chwilę dowiaduję się, jak wiele jest w Polsce miejsc nieodkrytych, a wartych zobaczenia i pamiętania. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTrochę daleko mamy w te strony, ale jak będziemy w pobliżu może uda nam się odwiedzić to miejsce :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie twoje wyprawy, w życiu bym nie powiedziała, że tak wiele miejsc mamy w Polsce - takich wyjątkowych, historycznych, a przede wszystkim zapomnianych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
www.guesswhat.pl
Ciekawe miejsca historyczne
OdpowiedzUsuńTakie miejsca to kopalnia historii, dlatego warto je uwieczniać. Czy to na mapach,w podręcznikach, a nawet na blogach w ten sposób zawsze pozostanie po nich ślad.
OdpowiedzUsuńRównież bardzo chętnie zaglądam do takich miejsc, gdzie historia przemawia, tego samego staram się nauczyć moich dzieci.
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Podziwiam, dość oryginalne zainteresowania masz! W Sohaczewie jeszcze nigdy nie byłam :)
OdpowiedzUsuńRównież uwielbiam zwiedzać wszelkie cmentarzyska i ruiny :)
OdpowiedzUsuńNasza mała Polska i i tyle historii..
OdpowiedzUsuńPodoba mi się taka forma zwiedzania. Nie byłam nigdy w tym rejonie, ale te miejsca na pewno by mnie zainteresowały.
OdpowiedzUsuńTo już kolejny cmentarz, który z Tobą zwiedzam. Szkoda, że nie masz zdjęcia tego krzyża z luf dział.
OdpowiedzUsuńWow .. temat bardzo na czasie :) niektóre cmentarze zwłaszcza te które nie przypominają kolorowych jarmarków są naprawdę piękne, maja w sobie taką magiczną atmosferę, czuć tam prawdziwe historie
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że miałeś oryginalny pomysł na artykuł.
OdpowiedzUsuńFajnie się to czyta.
Cmentarze mają w sobie w sobie spokój i wewnętrzną ciszę, która naprawdę jest magiczna. Osobiście, angażowaliśmy się wyjazdy ze stowarzyszeniem Magurycz, które ratuje cmentarze (głównie okolic Bieszczad). Warto o nich pamiętać, bo są naszą historią. :)
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia na temat tego miejsca. Dobrze wiedzieć... Te zdjęcia robią wrażenie i zmuszają do refleksji..
OdpowiedzUsuń