Toruń. Jakbym jeszcze mało miał
tego miasta. Ostatnio w dość cyklicznych odstępach czasu wracam do moherowego grodu,
niedawno nawet sam miałem okazję paradować z beretem na łbie, tym razem jednak
ograniczyłem swoją wizytę do lewej strony Wisły. Niby najbliższe okolice dworca
znam już jak własną kieszeń, ale nigdy do końca nie mogę wyczyścić całej mapy,
więc co rusz wygryzam kolejne punkty.
Dzisiejszy spacer zacząłem od
punktu widokowego na panoramę starówki, jakoś nigdy wcześniej nie kwapiłem się tu
zajrzeć. Widok, jak widok. No Toruń, ładny. Dziadek po siedemdziesiątce
natarczywie wpychał lornetkę babce, którą bardziej od widoków interesowała
rozmowa przez telefon, a ja wycofałem się w krzaczory i podreptałem w stronę
mostu. Konkretnie, to pod most. Nie skłamałbym zeznając, że średnio co druga
moja wizyta w Toruniu kończyła się w tym miejscu, tym razem w końcu znalazłem
co trzeba i więcej moja noga tam nie postanie!
Nieco ponad kilometr dalej
zapuszczałem się w rejony dla mnie dziewicze. Co prawda ruiny Zamku Dybowskiego
zwiedziłem ponad rok temu, ale dalej ani kroku, więc z Krowim Mostkiem spotkałem
się po raz pierwszy. Tunel pod torami powstał w miejscu, gdzie średniowieczni
chłopi przeprowadzali bydło w stronę nadwiślańskich pastwisk. Z czasem magistrala
kolejowa spierdzieliła krowią trasę,
więc zdecydowano się na budowę podziemnego przejścia. Na moje oko, całkiem tu
przyjemnie. Innym niekoniecznie może się spodobać.
Cyknąłem kilka fotek, baterie w
aparacie wszczęły bunt i od tej pory musiałem się ograniczać z kierowaniem
obiektywu byle gdzie, a jeszcze kilka ciekawych miejsc przede mną. No nic,
jakoś sobie poradziłem. Po szybkiej reanimacji kesza przy Schronie Amunicyjnym
M-18 dotarłem do Baterii Pancernej przy ulicy Poznańskiej. Kawał betonu, to
wieża pancerna dla działa o kalibrze 105 mm. Jak Polska długa i szeroka, nie
znajdziecie jej podobnej – ta jest jedyna.
Sama bateria powstała pod koniec
XIX wieku w miejscu ziemnej baterii mobilizacyjnej Armierungs Batterie IV. Pokręciłem się chwilę, powłaziłem gdzie się
dało i pobawiłem armatą ZIS-3. O ile mnie pamięć nie myli, to przy czymś
podobnym majstrowałem kiedyś w Twierdzy Świnoujście. Chociaż nie, tamto chyba
miało dłuższą lufę.
Przy Schronie Artyleryjskim A-15
zostałem zawrzeszczany przez miejscowe kobity, że niby włażę i demoluję i
diabli wiedzą, co jeszcze. Zmierzyłem prukwy wzrokiem i ścieżką wzdłuż torów
podreptałem pod wieżę ciśnień. Szkoda, wielka szkoda, że nie zachowało się
wejście pod sam zbiornik.
Kilkaset metrów dalej, zupełnie
przypadkiem, trafiłem na pozostałości po niewielkim cmentarzu. Rozszabrowana
krypta, mniejsze i większe mogiły, na jednej doszukałem się inskrypcji w języku
niemieckim, więc wszystko stało się jasne. Ewangelicki.
Szybkim krokiem dotarłem w końcu
w okolice Fortu XVII i choć miałem już okazję zajrzeć do środka, to i tym razem
nie odmówiłem sobie tej przyjemności.
Niestety, czy też stety, co ciekawsze zajęła jakaś firma, albo pozamurowywali, więc dostępny teren jest niewielki. A na koniec? Na koniec randka z
ciuchcią i wioo na peron!
Za niecałą godzinę byłem już w
domu.
Fort XVII? Chyba coś pomyliłeś...
OdpowiedzUsuńNo chyba jednak nie. Fort Przyczółek Mostowy, jak byk stoi, że XVII. Chyba, że masz jakieś inne źródło, to chętnie się zapoznam. ;)
UsuńSam podaj swoje. Bo też ciekawe gdzie to "stoi".
OdpowiedzUsuńPo wklepaniu w przeglądarkę hasła "Przyczółek Mostowy", wypluwa niejeden link, w którym podana jest taka numeracja fortu. Opierałem się na źródłach internetowych, w których podobne nazewnictwo stosowane jest wymiennie. Źródeł papierowych nie sprawdzałem, więc nie wykluczam zupełnie możliwości, że mogę po prostu powielać błędy zamieszczane w sieci.
UsuńHmmm... Uwielbiam Toruń, ale nie znam go jeszcze od takiej strony :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń