Damianowa z samego rana wskoczyła
w mundur i zabrała się za swoje harcerskie obowiązki, miałem więc kilka godzin
na załatwienie własnych spraw w okolicy, na którą spoglądałem już od jakiegoś
czasu. Jeszcze przed ósmą dostarczyłem druhnę na miejsce zbiórki, a chwilę
później prułem dwójką w stronę Konina.
Zakręt w Paprotni kojarzę głównie
z tego, że często kawałek dalej potrafią ustawić się z radarem i z oszczędności
odruchowo zdejmuję się tutaj nogę z gazu. Na samej wieży nigdy wcześniej nie
byłem, ale muszę przyznać, że widoki całkiem fajne. Pamiętam, jak montowali
wiatraki po drugiej stronie drogi.
Kilkanaście minut na górze,
krótki spacer do samochodu, jakaś miejscowość bez nazwy, a kawałek dalej
Wyszyna.
Tutejszy zamek powstał prawdopodobnie
około 1556 roku z inicjatywy Grodzieckich herbu Dryja. W XVII wieku
właścicielem Wyszyny został kasztelan międzyrzecki Adam Grodziecki, a po jego
śmierci wojewoda
chełmiński Władysław Jan Kretkowski. Zgodnie z legendą, przejście majątku w
ręce następców było powodem tragedii, jaka spotkała najmłodszą z córek pierwotnych
właścicieli, która „zakochana w ubogim młodzieńcu uwięzionym zdradziecko przez rywala,
zgodziła się oddać rękę i majątek nienawistnemu człowiekowi w zamian za życie i
wolność ukochanego. Zazdrosny mąż zabił jednak młodzieńca, a ze skóry
nieszczęśliwego kazał sporządzić fotel, w którym umieścił młodą żonę twierdząc,
że oddaje ją w ramiona kochanka. Nie wytrzymało tego serce młodej pani, która z
rozpaczy rzuciła się z baszty wprost do stawu.”
Zamek jeszcze nie raz
zmieniał właścicieli, a pod koniec XIX wieku podzielił los niejednej podobnej
budowli. Darmowa cegła do budowy pobliskiego folwarku. Dzisiaj można zobaczyć
jedną z ośmiu baszt.
Aha, jest też duch!
Pod koniec szesnastego wieku na zamku gościł Stefan Batory, który wybrał się
tutaj na łowy. Podczas polowania przypadkiem zastrzelono córkę właściciela,
która nie wiedzieć czemu upodobała sobie nocne spacery po okolicy i łazi tak po
dziś dzień. Ciekawe, czy chociaż ładna?
Ale nie samym zamkiem
Wyszyna stoi, warto zajrzeć również do pobliskiego kościoła. Co prawda nie udało
mi się dostać do środka, drzwi zamknięte na trzy spusty, ale budowla z zewnątrz
robi wrażenie.
Ufundowana w 1782
roku przez kasztelana przemęckiego budowla, nawiązuje układem centralnym do jerozolimskiej
świątyni Grobu Świętego (Anastasis). W naszym rodzimym budownictwie, takie rozwiązania
należą do rzadkości. O kunszcie nieznanych budowniczych świadczy również
konstrukcja ścian, które nieznacznie zwężają się ku dołowi. Technika znana już
w starożytności, niwelująca optyczne złudzenie występujące na pionowych ścianach,
które wydają się węższe na górze. Tuż obok osiemnastowieczna dzwonnica z
wmurowanych herbem i czymś, co na mój chłopski rozum wydaje się być fragmentem
grobowca (?).
Ostatnia skrzynka,
którą planowałem zgarnąć, to wieża widokowa na Złotej Górze. Zaparkowałem na
skraju lasu i ścieżką, która okazała się szlakiem rowerowym, dotarłem na sam
szczyt.
Szkoda, że pogoda nie
dała się nacieszyć widokami na sto procent, ale i tak mi się podobało. Konin,
Gosławice, Lichenia nie widać bo zamglone.
W drodze powrotnej
wykręciłem jeszcze w jedno miejsce, które nie dawało mi spokoju od kilku lat.
Miejsce pamięci w Turach.
A po dziesiątej
ponownie spotkałem się z harcerzami.
Traf chce, że znowu się tu widzimy :0 Ale nie tylko traf - sama z siebie także zamierzam systematycznie odwiedzać stronę.
OdpowiedzUsuńKościół rzeczywiście robi wrażenie, szkoda, że nie udało Ci się zajrzeć do środka.
No i wieże widokowe - moja miłość, której nie mogę się oprzeć :)
No właśnie zauważyłem, ale cieszy mnie to, bo sporadycznie trafia się tutaj ktoś, kto widzi różnicę między kordami a keszem i orientuje się o co w tym wszystkim biega. ;) Też się zbieram zajrzeć do Ciebie (skusiła mnie migawka z Górzna), ale to na spokojny czas, bo czytanie "na pałę" nie jest po mojemu. ;)
UsuńPozdrawiam
Oglądając zdjęcia zostałam zmuszona do gimnastyki karku, ale wyjdzie mi to na zdrowie:) Nigdy nie byłam w tamtych rejonach. Wyszyna trafia na moją listę miejsc do odwiedzenia :)
OdpowiedzUsuńTe zdjęcia przyponiały mi czasy mojego dzieciństwa i skojarzyły mi się z harcerstwem w mojej okolicy:) Dzisiaj z tamtych czasów zostały wieczne przyjaźnie i cudowne wspomnienia:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam odwiedzać takie miejsca :-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGeocaching to świetna forma zwiedzania! Co prawda jeszcze nie miałam okazji spróbować,ale jeśli jest chociaż w połowie tak fajne jak questing to piszę się na szukanie skrzynek :)
OdpowiedzUsuń