Decyzja o wypadzie do Ciechanowa
zapadła w poniedziałek, pozostało mi jedynie wybrać dzień. Środa, czy czwartek?
Z bliżej nieokreślonych przyczyn padło na czwartek, więc pobudka chwilę przed
świtem i w drogę! Zazwyczaj jadąc do docelowego miejsca staram się zgarniać po
drodze najbliższe skrzynki, tym razem zależało mi jednak na czasie i zostawiłem
sobie ewentualne kilka sztuk na drogę powrotną. Na rozgrzewkę poszła więc
ciechanowska wieża ciśnień, a fachowo wieżowy zbiornik wyrównawczy.
Opuszczona w latach
osiemdziesiątych konstrukcja została zaprojektowana przez warszawskiego
architekta J. M. Bogusławskiego na początku lat siedemdziesiątych. Swoim
kosmicznym wyglądem wywalczyła piąte miejsce w rankingu najbardziej niezwykłych
wież na świecie według The World Geography. Co ciekawe, niemal identyczna
budowla znajduje się w Tarnowie. Pokręciłem się chwilę, cyknąłem kilka fotek, zaliczyłem
pierwszego DNFa i ruszyłem dalej.
Po krótkim bobrowaniu w Lesie
Śmiecińskim i rundzie pętlą wokół Ciechanowa, ponownie wróciłem do centrum
miasta. Przy kościele farnym powitały mnie dzwony i przez chwilę przeszło mi
przez myśl, że w końcu ktoś mnie docenił i wita należycie. Błąd. Właśnie kończył
się pogrzeb. No ale nic, powoli podreptałem dalej. Niepozorny budynek przy
jednym ze skrzyżowań, to tutaj w latach 1945-56 mieściła się siedziba Urzędu
Bezpieczeństwa – miejsce, które nierozłącznie kojarzy się z powojennymi losami
żołnierzy AK.
Szybki powrót do samochodu i wio
na ulicę Sienkiewicza! Krótka zabawa z poszukiwaniem hasła do skrzynki i
wyczekanie dobrego momentu na podjęcie. Udało się. W końcu przyszedł czas na
główny punkt wycieczki, więc za pięć dwunasta parkowałem tuż przed zamkiem, a
równo w samo południe wyciągałem skrzynkę z kryjówki.
Historia zamku sięga około 1355
roku, kiedy to tutejsze ziemie stanowiły odrębne księstwo. Pozostałe tereny
powoli otrząsały się po rozbiciu dzielnicowym, Kazimierz Wielki zostawiał
Polskę murowaną, a sąsiedzi z każdej strony dawali nam się we znaki. Co prawda
zamek nie został nigdy zdobyty, ale najwięcej dostało mu się sprawą władz
pruskich. Po drugim rozbiorze zabrali się również za rozbiórkę wewnętrznych
zabudowań, które posłużyły za źródło cegły do budowy browaru w Opiniogórze. Z
rozmowy z przewodnikiem wynika, iż na dobrą sprawę niemożliwa jest rekonstrukcja
pierwotnego wyglądu zamku, bo zachowało się niewiele (albo wcale) informacji z początkowego
okresu jego istnienia. Będąc już przy przewodniku, to śmiało polecam zerknąć do
muzeum. Warto!
Na pożegnanie Ciechanowa jeszcze
szybka rundka po rynku i najbliższych okolicach. Na ławeczce spotkałem Roberta
Bartolda, regionalistę i działacza społecznego, autora „Przewodnika po Ziemi
Ciechanowskiej”.
Jakoś przed czternastą wyruszyłem
w drogę powrotną i przypadkiem zahaczyłem o miejsce, którego nie miałem w
planach. Baa, nawet o nim nie słyszałem. Cmentarz wojenny w Lesie Ościsłów.
Czterdzieści pięć bezimiennych krzyży.
Dawna cukrownia w Glinojecku
wnerwiła mnie do granic możliwości. Najpierw wpadłem w jakieś babole i inne suche
badyle, później zjechałem na dupie ze skarpy, a na koniec bezskutecznie
próbowałem walczyć z przymarzniętą skrzynką.
Dystans miedzy mną a domem coraz
bardziej się skracał, z racji godziny musiałem też darować sobie kilka miejsc i
ograniczyć się do tych bezpośrednio przy drodze. Kilka kilometrów błota i jest!
Kapliczka w Kucharach. Fakt, pełno jej podobnych powciskane przy co drugim
skrzyżowaniu, ale ta akurat interesowała mnie szczególnie. W środku figurka,
która lata świetności już dawno ma za sobą, jednak warto zatrzymać się przy
niej choć na chwilę.
Na koniec jeszcze szybka wizyta
przy kościele w Proboszczewicach i wspinaczka po stromym zboczu Kosmatej Góry.
Sporych rozmiarów wzniesienie, to pozostałości po wczesnośredniowiecznym
grodzisku datowanym na VI wiek. Czemu Kosmata? Bo kosmaty z rogami lubuje się w
takich miejscach, ot czemu.
Idąc w ślady rogatego zrobiłem
sobie ostatnią przerwę, wyzerowałem termos i wróciłem do domu.
Fajna ta wieża :) Nigdy o niej nie słyszałam, a tu okazuje się, że taka perełka!
OdpowiedzUsuńTwoją podróż jest świetnym dowodem na to, że nie warto przesiedzieć całej zimny w ciepłym domu. Warto wybrać się na zwiedzanie. Wieża ciśnień przypomina mi trochę odwrócony stadion Gdańskiej Pga Areny. Oczywiście nieco mniejszy ;)
OdpowiedzUsuńJakoś tak się układa, że w Ciechanowie nie byłem. Jeździmy dużo więc pewnie zaglądniemy jakoś przy okazji. I ten zamek :)
OdpowiedzUsuńTa wieża ciśnień w zimowej odsłonie wygląda o wiele lepiej niż mogłaby w lecie. Sądząc po drzewach to chyba był wtedy mróz :)
OdpowiedzUsuńW życiu nie słyszałem o OC - jak ja mało wiem o życiu :)
OdpowiedzUsuńTeraz wiesz już trochę więcej. ;)
UsuńCiekawa wycieczka, w Ciechanowie nigdy nie byłam, ale zachęcająco to przedstawiasz więc kto wie ;) A ta wieża urzekająca !
OdpowiedzUsuńOoo, niezła ta wieża ciśnień, ciekawa architektura! A tego pałacu w ruinie to szkoda, zawsze mi smutno, jak widzę takie opuszczone budynki, które kiedyś na pewno zachwycały...
OdpowiedzUsuń