Zupełny przypadek sprawił, że
sobotni poranek zacząłem od susów przez pole. Przejechaliśmy z Damianową
właściwe skrzyżowanie i gdyby nie jej odwaga (a co tam, pojadę tą polną!), to
pewnie za chwilę siedziałbym w samochodzie z książką przed nosem nie mając pojęcia
o tym, co kryje się kilkaset metrów dalej.
Okrążyliśmy niewidoczne zza
krzaczorów jezioro i już mieliśmy wyjechać na nieco bardziej cywilizowaną drogę,
gdy pośrodku pola dojrzałem flagę. Co do cholery robi TAM ta flaga?! Moment,
jest coś jeszcze, krzyż. Oho, ni chybi mogiła powstańcza!
Już miałem wyskakiwać z
samochodu, ale czas i rzeczy ważniejsze nagliły, więc pojechaliśmy dalej. Za
kilkanaście minut wracałem jednak z buta w stronę mogiły. Nosa do takich rzeczy
to ja mam dobrego, więc nie pomyliłem się z jej powstańczą historią. Znalazł się
też obelisk potwierdzający moje przypuszczenia.
Spod kamienia, wzdłuż jeziora,
prowadzi ścieżka kończąca się na skraju pola – tuż przed brzozowym krzyżem i
biało-czerwoną flagą. Ponoć chłop żywemu nie przepuści, a za skrawek ziemi łeb
ukręci, więc nawet zbytnio nie zdziwiło mnie to, co zobaczyłem z bliska… aż
cud, że nie rozorali wszystkiego w cholerę, bo i o takich przypadkach
słyszałem.
Wrócę tu jeszcze ze zniczem i
większym zapasem czasu, żeby zapoznać się z resztą historii, jakie kryje
okolica. A z tego co zdążyłem się już zorientować, kryje ich całkiem sporo. Z
resztą zobaczycie sami.
Dodaję Twój blog do feedly, pozdrowienia od geokeszerskiej braci. Uwielbiam takie znaleziska, takie mogiły często są nigdzie nie zaznaczone, tylko czasem jest ślad na starych mapach, ale bywa, że tylko okoliczna ludność kwiaty przynosi.
OdpowiedzUsuńSama mogiła prawie fizycznie nie istnieje, ale poza pamiątkowym kamieniem jest jeszcze całkiem fajnie pomyślane miejsce pamięci. Przypuszczam, że na WIG-owskich setkach mogiła może być zaznaczona, ale nie sprawdzałem tego. Będę miał jeszcze okazję zapuścić się w tamte strony, to ogarnę cały ten szlak.
Usuń