Traf chciał, że między jednym a
drugim spotkaniem miałem kilka godzin przerwy, więc żal byłoby nie skorzystać z
takiej okazji i nie zapuścić się kilka kilometrów dalej w celu wiadomym.
Przebieranie się z garnituru w keszoszmaty mam opanowane na poziomie Clarka
Kenta, więc nawet się nie spostrzegłem, a już parkowałem w kilkadziesiąt metrów
od pierwszej skrzynki.
Linia oporu w Wymysłowie, mała i
przyjemna seria tobruków rozrzuconych w niewielkiej odległości od DK10.
Wspomniane betony nie są jakoś wybitnie urodziwe, ale czego można się
spodziewać po żelbetowym stanowisku ogniowym? No właśnie.
O niebo lepiej prezentowała się
Kwatera Dowodzenia tym bardziej, że podjęcie kesza wymagało włażenia do środka,
a jak wiadomo – Damian lubi wciskać się w przeróżne dziury, bo wszędzie dobrze,
ale pod ziemią najlepiej!
Po mniej więcej godzinie
opanowałem całą linię oporu i ruszyłem po FTFa w okolicach Solca Kujawskiego.
Spodziewałem się czegoś fajnego, ale to co zastałem na kordach przerosło moje
oczekiwania.
Sceneria rodem z powieści Kinga,
czy innego Mastertona! Stary, nieczynny już cmentarz, resztki grobów sterczące
z nieskoszonej trawy, pordzewiałe ogrodzenia, a nad wszystkim górują
powykręcane i suche pazury Upiornego Drzewa… coś pięknego. Kim w ogóle byli
Mennonici?
Czas naglił, więc biegiem
zaliczyłem cmentarz czerwonoarmistów i kolejne przebieranki na stacji
benzynowej. Ciekawe, czemu kobitka dziwnie się popatrzyła, gdy „dzień dobry”
mówił jej jakiś brudas, a „do widzenia” gość pod krawatem?
Często jest tak, że najbliżej nas
są miejsca, o których nie mamy pojęcia, a które niejednym mogą nas zaskoczyć.
Po powrocie do domu stwierdziłem, że nadrobię jeszcze te kilka kilometrów i w
końcu zaliczę ten drewniany kościółek, do którego zawsze mi nie po drodze.
Wszystkie te drewniane kościółki
poupychane po wioskach, zawsze mają w sobie to coś! Cisza i spokój przerywane
jedynie poćwierkiwaniem z pobliskich zarośli, zawsze chce się tam posiedzieć
chwilę dłużej, pomyśleć…
Okolica zaskoczyła mnie zupełnie.
Malownicze zbocza, Wisła wijąca się w dole i wspaniałe widoki na horyzoncie. W
życiu bym się nie spodziewał, że stanę na wzgórzu, z którego bohater powieści
Edwarda Stachury dostrzegł tytułową „całą jaskrawość”.
Muszę tu jeszcze wrócić, wrócę…
Największe wrażenie robi to drzewo. Wygląda złowieszczo, rzeczywiście jak idealny element scenerii powieści grozy :)
OdpowiedzUsuńW przyszłym roku wstępnie zaplanowałem sobie odwiedzić tamte tereny. Może i na Solec Kujawski znajdę czas...
OdpowiedzUsuńKto wie...
wow!!! JUż pokazuje mężowi...
OdpowiedzUsuń