Przez chwilę wycieraczki
nie nadążały zgarniać wody i już się bałem, że będę
zmuszony do szybkiego wyskakiwania i wskakiwania do samochodu, lub co
gorsza do odwrotu. I tym razem potwierdziło się, że szczęścia u
mnie więcej niż rozumu – przy pierwszych współrzędnych
przestało padać!
Jednak z samych Zygrach
spędziłem dosłownie małe minuty. Szybka akcja pod kościołem,
kapliczka poświęcona powstaniom (listopadowemu i styczniowemu) i
maszt. Ponoć trzecia co do wielkości budowla w kraju, 346 metrów.
Swojego czasu miałem
okazję wdrapywać się na sam czubek, no bo czego się nie robi dla
zdobycia odznaki ŁJP. Tym razem czubka ani widu, chmury
pozasłaniały, więc za niedługą chwilę byłem już w Szadku.
Miasteczko niewielkie,
wiele takich porozrzucanych po Polsce, ale całkiem przyjemnie tutaj.
Zaparkowałem pod kościołem i wio pod dzwonnicę. Późnogotycka
budowla o charakterze baszty obronnej, o czym świadczą między
innymi wąskie okienka strzelnicze. W cegłach ślady po łuku
ogniowym – skąd ja to znam.
Dzwonnica i jej
najbliższa okolica spodobała mi się bardziej niż sam kościół.
Dzwon z 1614 roku, kilka płyt grobowych i nie tylko... jest na co
popatrzeć.
Jako ciekawostkę dodam,
że w sąsiednim domu wychował się Marek Niedźwiedzki. Tak, ten
Marek. Na koniec rozejrzałem się jeszcze po kątach i pojechałem
dalej.
Na skraju miasteczka
znajduje się kościół św. Idziego wraz z otaczającym go
cmentarzem, jednak nie to zainteresowało mnie aż tak bardzo.
Mur w mur, a w zasadzie
mur w pozostałości dawnego parkanu. Cmentarz obok cmentarza. Ten
drugi zapomniany i jak to często bywa, zdewastowany.
Pierwszy raz widziałem
tyle ceglanych komor grobowych, na dodatek większość wybebeszona z
zawartości i pozostawiona ot tak sobie.
Jest też kwatera
żołnierzy poległych w 1914 roku i kilka innych pochówków, gdzie
można jeszcze zidentyfikować pochowanych.
Pokręciłem się tu
dłuższą chwilę po czym udałem się na kolejny cmentarz. Aż
wstyd się przyznać, ale w porównaniu z ostatnią wojną, o tej
pierwszej moja wiedza ogranicza się do najważniejszych dat i
faktów. Samych cmentarzy z IWŚ odwiedziłem do tej pory zaledwie
kilkanaście.
Na tym w Szadkowicach
spoczywa dwudziestu żołnierzy armii niemieckiej i jeden
austro-węgierskiej. Tuż przed IIWŚ przeniesiono tu żołnierzy z
innych cmentarzy, między innymi Wilamowa i Górnej Woli.
Kończąc, zahaczyłem
jeszcze o kolejną wojenną nekropolię – Dziadkowice. Również Pierwsza Wojna Światowa.
Mimo mżawki nie mogłem
sobie odmówić dokładnego spaceru pomiędzy nagrobkami.
Klimatyczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPiękna jesień jeszcze wtedy była :)
OdpowiedzUsuńPiękne fotografie...
OdpowiedzUsuńBardzo klimatyczne zdjęcia i refleksyjne miejsca...
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie stare zapomniane cmentarze.
OdpowiedzUsuńCiekawe miasteczko ...warte uwagi.
OdpowiedzUsuńDziękuję za małą wycieczkę krajoznawczą, nie byłam w Polsce od 5 lat!
OdpowiedzUsuńAle klimat... tak mrocznie...
OdpowiedzUsuń