Początkowo w planach był
powrót w okolice Puszczy Pyzdrskiej po Taczanowskiego, jednak
z braku dostatecznej ilości czasu przysiadłem w piątek do mapy
szukając czegoś, co nie przeciągnie mnie aż tyle kilometrów
i z czym wyrobię się w max trzy godziny. Alternatywa na sobotni
wypad znalazła się niewiele kilometrów dalej, za to w
całości skupiona w obrębie jednego miasta. Środy Wielkopolskiej.
Zbaczając na chwilę z
kursu, zupełnym przypadkiem wyniuchałem nieistniejący od lat
osiemdziesiątych cmentarz. Z gonickiej nekropolii pozostały
zaledwie trzy destrukty nagrobków i obelisk przypominający
jej istnienie.
Pół godziny
później parkowałem w Środzie i dreptałem po pierwszą
skrzynkę. Widoczna już z kilku kilometrów wieża ciśnień
(1911 rok), pnie się w górę na wysokość 42 metrów i
robi naprawdę duże wrażenie. Tuż obok galopuje generał J. H.
Dąbrowski.
Spod wieży, ulicą
Harcerską, udałem się pod pomnik poświęcony harcerzom ziemi
średzkiej poległym podczas ostatniej wojny. W tym miejscu powstała
też pierwsza z tutejszych drużyn. Ze skrzynką uporałem się w
miarę szybko, cyknąłem kilka fotek (jedna od razu poleciała do
Damianowej, która akurat grasowała ze swoją drużyną w
Kole) i dałem dyla w stronę rynku.
Średzki rynek zaskoczył
mnie całkiem pozytywnie! Otoczony wcale brzydkimi kamienicami,
odchodzące od niego uliczki aż prosiły się by w nie zajrzeć.
Lubię to!
Jedna ze wspomnianych
uliczek, Krzyżowa, to pozostałość po dawnym szlaku
komunikacyjnym. W tym miejscu przecinały się szlaki ze Śląska i
Poznania do Lądu i na Mazowsze oraz z Gniezna do Małopolski przez
Kalisz. Takie położenie sprawiło, że ówczesna Środa
stanowiła istotny punkt na średniowiecznej mapie. W pobliżu
znajduje się pomnik bohaterskiej Armii Poznań – skrzynka, która
napsuła mi sporo nerwów, głównie dlatego, że kordy
zupełnie nie chciały ze mną współpracować.
Zupełnie inaczej poszło
z pomnikiem 700-lecia miasta. Tamtejszy kesz padł z marszu. Co
ciekawe, sam pomnik do niedawna stał jeszcze w innym miejscu. Gdzie?
Sprawdźcie sobie sami.
Spod pomnika udałem się
do kolegiaty. Mury piętnastowiecznej budowli, jak to często bywa,
wzniesiono w miejscu drewnianego kościoła.
Świątynia doczekała
się licznych modyfikacji, a od końca XV wieku aż do czasów
rozbiorów na jej terenie odbywały się sejmiki szlacheckie.
Całkiem ciekawie prezentuje się tablica upamiętniająca zbrodnie
katyńskie, którą wbudowano w jedną ze ścian okalającego
kolegiatę muru.
Kolejne skrzynki, to
wycieczka od pomnika do pomnika. Dwa szczególnie zapadną mi w
pamięć. Pierwszy upamiętnia 21 ofiar rozstrzelanych 17 września
'39.
Drugi, oddalony zaledwie
o niecałe 200 metrów, przypomina o analogicznej zbrodni
popełnionej trzy dni później.
Rozstrzelanych pochowano
pośpiesznie wzdłuż nasypu kolejowego, a w 1945 ekshumowano i
złożono w zbiorowej mogile Powstańców Wielkopolskich. Drogę
pomiędzy wspomnianymi pomnikami pokonałem najprościej jak się
dało – prosto przez pole. W pobliżu znajduje się jeszcze jeden w
miejscu, gdzie w '39 zginęli pracownicy cukrowni.
Po serii pomników
przyszła kolej na... kolej. Najpierw krótka wizyta pod wieżą
ciśnień opanowaną przez hordy gołębi. Aż strach podejść
bliżej murów, żeby nie oberwać w łeb ptasim gównem!
A chwilę później
buchająca parą ciuchcia kolei wąskotorowej. Gdybym wiedział, że
punkt o dwunastej lokomotywa ruszy z miejsca, przybyłbym na miejsce
kilka minut wcześniej. Niestety załapałem się na ostatnie sekundy
przed wjazdem do zajezdni.
Tłumy z peronu zniknęły,
więc na spokojnie mogłem pozaglądać do wagonów i zabrać
się za szukanie skrzynki. Z tym drugim nie poszło mi najlepiej, nie
poratował nawet pomocny głos, który towarzyszył mi w
zdobywaniu ścieżki.
Ostatnie kesze łapałem
w pośpiechu, bo czas coraz bardziej naglił. A FINAŁ, to już
zupełnie inna historia!
DZIĘKI!
Te dwa pomniki to różnica miesiąca i 3 dni. Pierwszy z nich 17 wrzesień 1939 rok, drugi zaś 20 październik 1939 rok. Fajne zdjęcia. Wieża ciśnień opanowana przez gołębie. To się ostatnio często zdarza na wielu budowlach. Niestety wszędzie się gnieżdżą. Kolejka super. Piękne zdjęcia. Zachęciłeś mnie do zajrzenia do Środy. Może się uda w najbliższym czasie coś zwiedzić, bo ostatnio siedzę w domu i już "kota" dostaję :D
OdpowiedzUsuńCiekawa wycieczka, bardzo podobają mi się te stare pociągi. Ostatnio oglądałam takie w Białowieży.
OdpowiedzUsuńWow, jakie super miejsce :)
OdpowiedzUsuńLubię takie zaskakujące wyprawy w nowe miejsca.
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsce, a zarazem tak mało znane ... bynajmniej ja nigdy o nim nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńPisałam pracę magisterską o kolejce wąskotorowej (między innymi), uwielbiam ten temat!
OdpowiedzUsuńMasz dar odkrywania urokliwych miejsc, albo uchwycenia w nich tego co najatrakcyjniejsze ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa wycieczka,
OdpowiedzUsuńCiekawa relacja, uwielbiam takie nieoczywiste miejsca. :)
OdpowiedzUsuń