Ksawerów, to taki dziwny twór
wciśnięty pomiędzy Łódź a Pabianice, którego koniec i początek wyznaczają
totemy. Bez nich ciężko byłoby się połapać, że właśnie przejechało się z jednej
granicy administracyjnej, do drugiej. Łęczyca ma diabły sterczące na rogatkach,
tutaj są totemy. Do Ksawerowa przymierzałem się dwa razy. Jakoś po świętach, a
jeszcze przed końcem roku, wykręciliśmy z Damianową na mały rekonesans, który
zakończył się pięcioma skrzynkami na moim koncie. Jakieś wille, samolot na
cokole, jeden ze wspomnianych totemów. Reszta musiała poczekać.
Kwiecień plecień, więc na
samochodzie blisko dwadzieścia centymetrów białego dziadostwa, brama zasypana,
ale jedziemy. Chwilę po dziesiątej padł pierwszy totem, a za kilka minut
świdrowałem ślepiami pod OSP w Woli Zaradzyńskiej. Wiało, popadywało i
paskudziło bez litości, więc biegiem do samochodu i po następne kesze. Wielka
biedronka, Matka Boska, rogatki… szło tak elegancko, że w końcu musiało się coś
spierdzielić. Baterie w garminie padły kilkaset metrów przed kolejną skrzynką.
Sklep. Trzeba znaleźć sklep. W pierwszym lepszym zakupiłem baterie, jak to
stwierdziła kobitka za kasą „paluszki,
sztuków dwie” i ruszyliśmy dalej.
Przyczajka pod Urzędem Gminy,
szybkie capnięcie przy rondzie i wio na Handlową. Burtona lubię, nawet bardzo,
więc płot Pani Katarzyny spodobał mi się fest. Swoją drogą, to jedyne dwie
fotki, które tego dnia zrobiłem.
W końcu przyszła kolej na
konspiracyjne działania przy domu na Żeromskiego (oj podobało się!) i przejście
podziemne. Kwintesencja OC! Na koniec szybkie modły przy ostatnim z totemów i
Ksawerów jest mój.
Było się na Hobbbystyczny event wybrać ;P
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten płot :D
p.s. znalazłeś wyimek?
Wybierałem się, ale z tego co pamiętam, to u mnie lało i odpuściłem. ;) Wyimek sam się znalazł i 100% zrobione. ;)
Usuń