Chyba śmiało mogę powiedzieć, że
Koło to jedno z miast, które traktuję jak swoje. Spędziłem tu w zasadzie jakąś
część swojego życia, a i teraz średnio raz w miesiącu wracam z jakichś powodów.
Skłamałbym twierdząc, że w życiu nie napiszę tutaj niczego więcej, co wiązałoby
się z tym miastem, ale nie chcę uprzedzać faktów. Korzystając z okazji i wolnej
chwili wybrałem się ponownie w ruiny tutejszego zamku. Matko kochana, ile razy
przyłaziłem tu na wagary!
Opuszczając stare miasto, czy jak
kto woli „kolską wyspę”, zjeżdżam z ronda na jeden z wałów przeciwpowodziowych
i jak po sznurku, do samego zamku. Słońce przez szybę daje nieźle, ale poranne
powietrze aż dźga mrozem. Nadwarciańska warownia powstała jeszcze przed 1362
rokiem z inicjatywy Kazimierza Wielkiego, jako samodzielny punkt oporu niepowiązany
z sąsiadującym miastem. Wzrost znaczenia zamku przypada na XV wiek, tutaj
przedstawiciele Związku Pruskiego spotkali się z Kazimierzem Jagiellończykiem, tutaj
po piętnastym lipca podejmowano decyzje o dalszym prowadzeniu wojny z Zakonem
Krzyżackim. W 1476 roku przechodzi on w posiadanie Anny, księżnej mazowieckiej.
Wycofujące się wojska szwedzkie niszczą zamek, który następnie zostaje
własnością Bernardynów (1696-1763). Dawna warownia niszczeje, a pod koniec
XVIII wieku popada w zupełną ruinę.
Kręcę się chwilę po okolicy. Z
dawnego dziedzińca rozpościera się widok na panoramę miasta. Widać wieżę
ratusza, kościoły. O, nawet moja stara szkoła!
Znów przed południem melduję się w domu.
Źródło
Bardzo klimatyczne :D Również bym się chętnie wybrała tam na krótka wycieczkę :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka,
Smiley
https://www.facebook.com/SmileyProjectPL/
Bardzo ciekawe miejsce, chętnie zobaczylabym jak prezentuje się na żywo :)
OdpowiedzUsuńLubię takie miejsca, mają w sobie coś tajemniczego i trochę mrocznego ;)
OdpowiedzUsuń