października 17, 2016

W Borysławickich Ruinach

Fajnie jest wracać w niektóre miejsca, tym bardziej, że borysławickie ruiny poznałem dzięki Damianowej. Co prawda, nie była ona wtedy jeszcze pełnoprawną Damianową, ale jeśli dziewczę ciągnie Cię w ruiny to wiedz, że coś się dzieje! Od tamtejszej wycieczki minęło prawie dziesięć lat i chociaż byłem nieraz dosłownie kilkaset metrów od zamku, to jakoś nigdy nie było okazji do ponownych odwiedzin. 


Może przedtem byliśmy ślepi, ale udało nam się podjechać rowerami pod same ruiny i nikt nas nie straszył żadnymi zakazami… tymczasem. Co jest kurde?! Jak prywatny?! Że niby mam tam nie włazić?! Fakt, mogłem zwyczajowo hycnąć na drugą stronę i w razie czego udawać głupiego, ale raz na ruski rok staram się być kulturalny i unikać wideł w plecach. Taki jestem bystry, że namierzyłem nawet właściciela terenu (bo kto inny może mieszkać tuż obok), dałem się obszczekać psom i po chwili przełaziłem legalnie pod ogrodzeniem.


Początkowo pomysł z zakazem wydawał mi się idiotyczny, teraz zmieniłem zdanie. Jeśli ktoś chce po prostu obejrzeć ruiny z bliska, wystarczy zapytać właściciela o pozwolenie i droga wolna. Wideł w plecach mogą się obawiać jedynie głąby, którym przyjdzie na myśl nachlać się i naśmiecić. Proste i skuteczne. No dobra, ale pewnie chcielibyście dowiedzieć się czegokolwiek o samym zamku, mam rację? Tak myślałem.

Jego budowę zlecił w XV wieku biskup krakowski Wojciech Jastrzębiec. Wojtek był niezłym gagatkiem, całkiem nieźle szły mu lewe interesy z Zakonem Krzyżackim, co niespecjalnie spodobało się szlachcie i samemu królowi. Z obawy o swoje bezpieczeństwo i zgromadzone dobra zdecydował się na budowę okazałej warowni w Borysławicach. Warto wspomnieć, że w trakcie swojej czterdziestoletniej kariery biskupiej zgromadził on ponad czterdzieści tysięcy grzywien – równowartość ośmiu ton srebra! Ponoć rodziny się nie wybiera, więc część majątku skrywanego na zamku zostało zrabowane przez Dziersława z Rytwian – stryjecznego wnuka naszego biskupa.

W XVI wieku zamkiem władała rodzina Russockich, następnie wszedł on w posiadanie Gębickich oraz Szczawińskich herbu Prawdzic. To tutaj wychował się wojewoda brzesko – kujawski, Jakub Szczawiski. W 1656 roku Szwedzi zajmują i następnie podpalają zamek, co ostatecznie przyczynia się do upadku warowni. Nigdy już nieodbudowana, służyła głównie za źródło darmowej cegły dla okolicznych mieszkańców.




Jak z każdymi szanującymi się ruinami, również z tymi powiązana jest opowieść o nawiedzającym je duchu. Ponoć czasami błąka się tutaj dziewuszka w bieli, której obecność zawsze zwiastuje jakieś ważne wydarzenie. Skąd się tam wzięła? Niektórzy twierdzą, że jest to córka Szczawińskich, którą przewieziono tutaj z Besiekier i uwięziono – a jakże – w najwyższej komnacie baszty. Kochanek przekupił strażnika, by ten dostarczył jej sznur, po którym miała zsunąć się na dół. Niestety nasze dziewczę źle go przywiązało i zamiast się zsunąć, to poleciała z hukiem.

Źródło

8 komentarzy:

  1. Bardzo inspirująco wyglądają te ruiny? MOżesz przybliżyć bardziej ich lokalizację

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam takie klimaty, ruiny, historie zamkniete w skrawkach murow. pozdrawiam! https://subiektywnieoliteraturze.blogspot.com/2016/10/recenzja-krete-sciezki-richard-paul.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe! Trochę kojarzy mi się z parkiem romantycznym Arkadią, ale ona jest mniej dzika, uładzona, a tu faktycznie można poczuć ducha. I to nie tylko miejsca chyba :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze widząc takie ruiny zastanawia mnie co się tam kiedyś mogło wydarzyć... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę, biedna dziewczyna nie doczekała się szczęśliwego zakończenia. Fajnie, że takie niepozorne ruiny mogą mieć taką fajną historię. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię takie miejsca, w tamtym roku byliśmy w ruinach zamku w Krupe i zrobiliśmy sobie tam piknik. W Szkocji np. w ruinach zamku organizowane są zabawy na Halloween.Super sprawa dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ola z zachwyconanatura20 października 2016 12:40

    Tajemnicze miejsce z klimatem...

    OdpowiedzUsuń

Zdania złożone mile widziane, wszelkie wulgaryzmy w pełni tolerowane. Byle z głową. Dodając komentarz, zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie swoich danych przez witrynę.

Copyright © 2016 Po zbyrach i nie tylko , Blogger