Setki cmentarzy za mną, głównie tych zapomnianych i związanych z ewangelickimi osadnikami zamieszkującymi ówczesne wioski naszego kraju. Tym razem nieco inaczej, bo raz że miasto a dwa wcale nie takie zapomniane.
Wstyd się przyznać, ale w Kole bywam średnio co kilka tygodni ba, przez cztery lata bywałem codziennie i choć oba z cmentarzy mijałem dziesiątki razy, to ani razu nie przekroczyłem parkanu.
Pierwszy, połączenie wojennego z prawosławnym. W oczy od razu rzuca się obelisk upamiętniający radzieckich soldatów poległych w walkach 1941 roku (19-21.01) i równe szeregi grobów. Nieco dalej, już mniej okazałe miejsce pochówku polskich lotników poległych w walkach nad Kołem i w rejonie Kutna w pierwszych dniach września '39. Pozostałą część cmentarza zajmują nieliczne nagrobki cywilne, a nad wszystkim jazgoczą hałaśliwe do bólu wrony.
Druga z kolskich nekropolii swoją historią sięga początków XIX wieku, kiedy to Koło zamieszkiwało ponad trzystu luteran. Część pochówków ubita w centralnej części cmentarza, te najstarsze giną na tyłach.
Duże wrażenie zrobiły na mnie wrastające się już w ziemie dziecięce grobki i nagryziona zębem czasu figura anioła.
Dziś, coraz częściej, chowani są tutaj wierni wyznania rzymskokatolickiego.
Fenomenalnie wygladają te stare kamienne rzeczy.
OdpowiedzUsuńJa z takich miejsc to chyba tylko cmentarz żydowski na kazimierzu w krakowie odwiedziłem. Co więcej, byłem tam z 1 dziewczyną na randce. (?!)
Piszesz konkretnie, nie lejesz wody, postaram się wrócić.
Pzdr
Zaglądając do takich miejsc intensywnie zagląda się w przeszłość, tą bliską i tą dawną, o której już prawie nikt nie pamięta, nie dba...
OdpowiedzUsuńStare cmentarze mają swój urok. Ostatnio natknęłam się na duza ilość zapomnainych kościołów ewangelickich, a raczej ich ruin, cmentarzy spotkałam mniej.
OdpowiedzUsuń