Może nie do końca zgodnie z planem, bo licho co zdążyłem się odhaczyć wśród przybyłych i nie czekając dnia kolejnego poprułem wprost pod Chojnik. No dobra, może nie bezpośrednio pod sam zamek, choć i tam dotarłem najprostszym z możliwych szlaków. Dlaczego? Ano dlatego, że na grzbiecie taszczyłem młodego, który ochoczo walił mnie w łeb smoczkiem i tym, co akurat dzierżył w niespełna dwuletniej łapce. Raz na moim grzbiecie, raz na grzbiecie mamuśki i tak pod samą bramę.
Historia zamku sięga końca XIII wieku, kiedy to książę Bolesław Rogatka postanawia wznieść drewniany dwór obronny prawdopodobnie w miejscu wczesnośredniowiecznego grodu Bobrzan. Wcale mnie to nie dziwi, bowiem wszelkie nadbudowy, rozbudowy, adaptacje i mutacje pierwotnych grodów nie są chyba niczym wyjątkowym w ówczesnych czasach. Drewniana warownia po niedługim czasie (1353-1364) przybrała znaną nam obecnie formę za sprawką Bolka II, który to wkrótce oddał ją w zastaw rycerzowi Thimo von Colitzowi. Jeszcze tego samego roku (1364) niewielka forteca trafiła do rąk Karola IV Luksemburczyka, ówczesnego króla czeskiego, krótko później wracając do naszego Bolka by finalnie znaleźć się w posiadaniu śląskiego rodu Schafe Gotsch (około 1392 roku).
Schafe Gotschowie szybko przystąpili do rozbudowy zamku, wzniesiono między innymi kaplicę pod wezwaniem św. Jerzego i św. Katarzyny oraz dziedziniec północy. Chojnik aż do 1634 roku nieprzerwanie pozostawał we władaniu tegoż rodu, którego historię (jak i samego zamku) warto poznać dokładniej zaglądając chociażby TU.
Kres świetności Chojnika zapoczątkowała konfiskata dóbr Hansa Ulrycha II Schaffgotscha a ostatecznie pogrzebała go burza z ostatniego dnia sierpnia 1675 roku. Błysnęło, huknęło i rażona gromem wieża zajęła się ogniem, który łakomie strawił pozostałe zabudowania. Z czasem ruinami zaopiekował się pewien śląski rytownik, Fryderyk Winter a w drugiej połowie XIX wieku utworzono funkcjonujące po dziś dzień schronisko.
Same ruiny, widoczne już z daleka, robią niemałe wrażenie! Powciskałem się chyba w każde możliwe miejsce, wlazłem na każdą możliwą wysokość i uradowany widokami na Karkonosze mogłem z czystym sumieniem (i dziecięciem na plecach) zleźć na dół. Dla mnie zamek Chojnik był jednym z tych miejsc, które od lat tłukło się w głowie za sprawą Jędrka, miło było poznać go osobiście i zamienić parę zdań gęba w gębę. Aha, spośród wszystkich odwiedzonych do tej pory zamków, ten póki co wskoczył na pudło z numerem jeden!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zdania złożone mile widziane, wszelkie wulgaryzmy w pełni tolerowane. Byle z głową. Dodając komentarz, zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie swoich danych przez witrynę.