maja 25, 2016

Nad Skrwę wio!


Pięknego październikowego dnia… no dobra, było zimno i padało, ale decyzja o wypadzie nad Skrwę zapadła już kilka tygodni wcześniej, więc ni ma zmiłuj. Przygodę z serią zacząłem dość pokracznie: zamiast trzymać się kolejności na mapie i kosić całość z góry na dół, stwierdziłem że wgryzę się w środek, bo tak będzie szybciej. Efekt? Jak zwykle nakręciłem niepotrzebnych kilometrów. Ale do rzeczy…

Pierwszą skrzynkę na upartego mogłem (i chciałem) wyłowić nie wyłażąc z samochodu. Lało i wiało z każdej strony, więc bez zbędnych ceregieli zrobiłem swoje i dalej w drogę, ale obiecałem sobie i słowa dotrzymam – skansen w Sierpcu kiedyś odwiedzę na bank, chociażby dla tej niebieskiej chałupki! 


Tymczasem popędziłem w górę mapy, do Rachocina. Masztu nie widziałem, bo schował się skubany w chmurach i nie raczył pokazać nawet na sekundę, więc szybki ślizg na dupie i jestem pod kordami. Jeszcze dobrze nie zacząłem zabawy, a już zdążyłem upierdzielić portki i cały zmoknąć, ale lajf is brutal - za kilkanaście minut wczołgiwałem się pod zardzewiałe „coś” w okolicach cegielni. Do tej pory każda odwiedzona przeze mnie cegielnia służyła za melinę dla tubylców, ewentualnie waliła się na łeb z każdej strony, a tu wszystko nadal czynne! Klimatu dodają czerwone od rdzy graty przed wjazdem na teren.


Żegnając kulawego psa, stróża ceglanego przybytku, zacząłem zgarniać główny etap projektu – młyny wodne. Po błyskawicznej akcji w Nadolniku i dłuższym gmeraniu w Łukomiu musiałem przeprosić się ze swoją głupotą i wracać do punktu startowego, żeby kontynuować podróż w dół mapy


Bez bicia przyznaję, że tereny na południe od Sierpca, to cholernie malowniczy rejon! Fakt, że trafiłem na paskudną pogodę, ale mgła ogarniająca lasy na wzgórzach i wijąca się w dole Skrwa mają swój urok. I to jaki! Woda przelewająca się przez drogę w Choczeniu, ruinka przy Uroczym Zakątku, most w Kwaśnie, jakiś ledwie widoczny kościółek na drugim brzegu… miejsca z pozoru zwyczajne, ale mające w sobie tą odrobinę magii, którą zachowały z dawnych lat (aż się przypomina „Elegia o latach minionych” GreenWood’ów).



Najbardziej w pamięci zostanie mi jednak młyn na Głowienicy, miejsce równie urokliwe, co pokręcone. Samochód zostawiłem jakieś 300 metrów od współrzędnych, dalej na piechotę przez las i zdziwko: co to tutaj robi?! Takich znaków się nie spodziewałem, jednak to pikuś w porównaniu z resztą. Odłożyłem skrzynkę na miejsce i kierując się jednym z przykazań Damiana – jeśli gdzieś się da, to właź – zabrałem się za zwiedzanie młyna. Kojarzycie te wszystkie filmy o psychopatach z opuszczonych wiosek? Zazwyczaj scenariusz jest podobny: cycatej kobitce psuje się samochód na jakimś odludziu, szukając pomocy trafia do zabitej dechami wiochy i tam ja zabijają (wcześniej jeszcze czekają aż zwabi swoje koleżanki, trochę torturują). 


Stoję sam na podwórku zabitego dechami młyna, samochód kilkaset metrów dalej, wkoło las i tylko z cyckami u mnie słabo. Przed drzwiami osmalony gar z parującym „czymś”, para kaloszy susząca się na palikach, ewidentnie ktoś tam pomieszkuje... wycofałem się po cichu. Sytuacja niby banalna, ale co powiecie na niezbyt rozgarniętego staruszka, który wita gości siekierą? Tak, tam faktycznie taki mieszka! A wystarczyło wcześniej przeczytać opis i wpisy poprzedników… 

Summa summarum, udało mi się zgarnąć tego dnia WIS do zalogowania ścieżki i kilka okolicznych skrzynek spoza projektu, nie straciłem łba i mimo kijowej pogody ubawiłem się fest, a o to w tym wszystkim chodzi! 

Fotki tym razem nie moje, bo buty nie miały ochoty pozować w deszczu, ale wspomógł mnie sprawca całego zamieszania. Dzięki Jaculo!

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam klimat drewnianych młynów i starych chałup. W mojej okolicy też się trafiają, choć Mazowsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toć okolice Skrwy, to też Mazowsze. U mnie, w najbliższej okolicy, trafi się jeszcze kilka chałup ale młynów próżno szukać. ;)

      Usuń
  2. Skansen zapowiada się najbardziej zachęcająco. Sama okolica zupełnie mi obca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny klimat zdjęć! Chata z pierwszego zdjęcia po prostu cudowna. Przypomniała mi dzieciństwo i gospodarstwo moich dziadków :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem ładne rejony, malownicze i jednocześnie tajemnicze (te stare chałupy, opuszczone młyny).

    OdpowiedzUsuń

Zdania złożone mile widziane, wszelkie wulgaryzmy w pełni tolerowane. Byle z głową. Dodając komentarz, zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie swoich danych przez witrynę.

Copyright © 2016 Po zbyrach i nie tylko , Blogger