sierpnia 19, 2016

Błądząc po bezdrożach

Jakoś dziwnym trafem udało mi się chwilę wcześniej wyjść z pracy, więc nie zastanawiałem się zbyt długo i godzinę później byłem już w drodze do Skępego. Byłem tu jesienią, ale w dosłownie kilka minut rozprawiłem się ze skrzynką przy klasztorze i pognałem nad Skrwę. Dzisiaj czasu miałem aż nadto, więc wykręciłem na rynek. O, koziołka mają! 


Chwilę pokręciłem się obok rogatego i ruszyłem w las szukać tego, po co przyjechałem. Po drodze zaczęło mi kropić i już bałem się powtórki z Łabiszyna, ale po kilku minutach pogoda się poprawiła i mogłem spokojnie zalogować znalezienie. Jak to mówią? Dzik jest dziki, dzik jest zły?


Nie wdawałem się w zbędne dyskusje ze świniami i pojechałem dalej, do Platformy Obserwacyjnej (PO?). Może i kiedyś było tam co oglądać, teraz widać jedynie chaszcze i chaszcze, a pomiędzy nimi chaszcze. Chociaż nie powiem, jeśli ktoś nastawia się na podglądanie miejscowego ptactwa, to śmiało może podjechać. Samej skrzynki nie zastałem, więc reaktywowałem pojemnik i wróciłem do samochodu. Przez chwilę zastanawiałem się, czy do kolejnego kesza nie iść z buta, ale odległość była dość spora, a wkoło ponoć bagna, więc stwierdziłem że podjadę +/- najbliżej jak się da drogą i stamtąd podrepczę dalej. To była chyba najlepsza decyzja tego dnia, bo kawałek dalej pokazał mi się znak i całkiem wygodna ścieżka.



Aha, pewnie zastanawiacie się, cóż to ta Grzempa? Już tłumaczę, spokojnie. Po pokonaniu kilkuset metrów lasem i sforsowaniu kładki nad bagnem wlazłem na wzniesienie, które wyglądało… jak wzniesienie. Gdyby nie OC, w życiu bym nie pomyślał,  że są to pozostałości średniowiecznego grodziska! Szkoda, że nie zachowało się nic więcej z tamtego okresu.

Kolejnym punktem wycieczki był zapomniany Cmentarz w Gozdach. Może nie do końca zapomniany, ale z poprzedniej wyprawy pamiętam, że o okoliczne cmentarzyki ktoś dba, więc drewniane ogrodzenie z furtką jakoś mocno mnie nie zaskoczyło. Odwiedziłem już dziesiątki, jak nie więcej, podobnych miejsc, ale od czasu do czasu trafiam na takie, które jakoś szczególnie wbijają mi się w pamięć. Jak nie rozkopane dziecięce grobki, to fotografia młodej dziewczyny na nagrobku, albo historia o hienach cmentarnych, czy trumny w rodzinnej krypcie pośrodku pól. Tutaj chyba najbardziej podziałał sugestywny opis założyciela i położenie cmentarza z dala od czegokolwiek, pośrodku lasu.




Po pewnym czasie zaczęło się robić niezbyt przyjemnie, więc ruszyłem dalej. W Gójsku babki tralowały na współrzędnych, więc nici z poszukiwania. Udało mi się za to zajrzeć do wnętrza, całkiem ciekawy kościół.


Jadę na Rumunki! Nie, nie na te, które często stoją przy trasie i pozdrawiają kierowców… na Rumunki Likieckie. Jakoś swojsko się czułem błądząc po tych bezdrożach i płosząc zające. Tereny cholernie przypominające moje rodzinne strony: sosnowe lasy, piochy i pola, a pośrodku mniejsze i większe gospodarstwa. Tutaj podobnie. Gdzie ja to miałem jechać? Dom numer osiem, na skraju wsi, tuż pod lasem. No cholera, jakbym wrócił w swoje strony! Pamiętam, jak za dzieciaka łaziło się po takich opuszczonych budach i szukało diabli wiedzą czego, teraz szuka się pudełek i też jest fajnie.

Zawalona stodoła, studnia, jakieś budynki gospodarcze i cisza przerywana popiskiwaniem ptactwa. Strzępki historii, przedmioty które niejedno widziały… kto choć raz był w podobnym miejscu, migiem załapie ten klimat.




Słońce coraz niżej, a komu w drogę temu czas, więc za chwilę tarabaniłem się jakimiś wertepami nad Jezioro Likieckie. Matko kochana, gorzej tam jak w Amazonii! Pokrzywy wyższe ode mnie, robactwo można łapać i sprzedawać na kilogramy, a wszystkiego strzeże łoś! Odpuściłem poszukiwania, bo współrzędne nie chciały współpracować i co chwilę rzucało mnie kilkadziesiąt metrów w inną stronę. 


Jadąc do ostatniej skrzynki minąłem chyba kilkanaście przeróżnych kapliczek porozrzucanych po poboczach, aż w końcu stanąłem na kordach przy kolejnym jeziorze.




 Po wszystkim chwila odpoczynku na pomoście w Skępem i wio do domu!

4 komentarze:

  1. Cudowna wycieczka, co prawda chyba nie jestem tak nowoczesna jak myślałam, bo nie wiem co to OC :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba też nie jestem do końca w temacie ;) ale wycieczka mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm? Nie bardzo wiem o co chodzi z tym OC? Z opisu rozumiem, że chodzi o szukanie jakichś punktów... Tak czy siak fajna wyprawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze że nie padał deszcz.

    OdpowiedzUsuń

Zdania złożone mile widziane, wszelkie wulgaryzmy w pełni tolerowane. Byle z głową. Dodając komentarz, zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie swoich danych przez witrynę.

Copyright © 2016 Po zbyrach i nie tylko , Blogger