maja 04, 2018

Jedynką jadąc


Są drogi, które przejechałbym po omacku omijając najmniejsze dziury i wyboje. Pokonując dany odciek przechodzę z trybu manualnego w jakiś dziwny rodzaj autopilota. Niby trzymam kierownicę, zmieniam biegi i depczę po pedałach, jednak mózg zupełnie odpływa w swoją stronę.



I tak jadę. Kilometry mijają, wycieraczki uwijają się jak mogą (o, lewa dobrze nie zbiera, trzeba wymienić), tirówki mokną na poboczu. Raz ja kogoś, raz mnie wyprzedzą.



Dziadek w seacie miga długimi, pewnie za przystankiem znowu ustawili się z radarem. No nic, trzeba zdjąć nogę z gazu i ochoczo dostosować się do przepisów ruchu drogowego. Do domu już niecałe czterdzieści kilometrów, pada coraz mocniej, nudniej już się nie da.



Sośnicka w radio pruje aleją gwiazd, a moja monotonia pryska za sprawą migających światełek przejazdu kolejowego. Chwila na zestrojenie się z rzeczywistością, przejście w tryb manualny... jak tylko podniosą szlaban, znów włączam autopilota. 

3 komentarze:

  1. A mi najbardziej podobały się te krople na lusterkach:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez mamy kilka takich dróg, które pokonujemy na pamięć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj też tak mam. Często jeżdżę na autopilocie. Aczkolwiek niebezpieczne to jest.

    OdpowiedzUsuń

Zdania złożone mile widziane, wszelkie wulgaryzmy w pełni tolerowane. Byle z głową. Dodając komentarz, zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie swoich danych przez witrynę.

Copyright © 2016 Po zbyrach i nie tylko , Blogger