lipca 22, 2017

Olędrzy Puszczy Pyzdrskiej

Pomysł na wyjazd w tą część Wielkopolski pojawił się bodajże w niedzielę, we wtorek zapadła ostateczna decyzja, a w środę przed piątą pakowałem się już do samochodu. Ostatnie tygodnie nauczyły mnie, żeby do ostatniej chwili nie ufać prognozom pogody, ale ta na szczęście postanowiła nie wchodzić mi w paradę i jak się później okazało, trafiłem na jeden z cieplejszych dni lipca.


Pierwsze promienie słońca dogoniły mnie w okolicach rzeki Rgilewki, gdzie zastałem jeszcze resztki opadającej mgły. W zasadzie zatrzymałem się tam na chwilę tylko po to, żeby cyknąć kilka fotek, bo do celu dzieliło mnie jeszcze sporo kilometrów. Co prawda, po drodze zaliczyłem jeszcze jeden przymusowy postój, ale i tak wyrobiłem się niemal idealnie z zakładanym czasem. W pół do ósmej zgarnąłem pierwszą skrzynkę na cmentarzu ewangelickim w Zamętach. Wieś założona w 1787 roku, niegdyś nazywała się Holendry Danowiec. Cmentarne wzniesienie rozorane przez jakieś quady, wypatrzyłem nawet kilka kości (na oko piszczelowa i fragmenty żeber). Kilkaset metrów dalej, przy drodze, stoi niewielki poewangelicki kościółek z 1925 roku. 


Świątynia służyła miejscowym protestantom, potomkom osadników olęderskich zamieszkujących tutejsze tereny. Kim byli Olędrzy wspominałem już wcześniej, o TUTAJ. Na terenach dawnej Puszczy Pyzdrskiej znajduje się największe w Polsce skupisko wsi olęderskich. Ponad siedemdziesiąt wiosek rozsianych po okolicznych bezdrożach, w dużej mierze po dziś dzień zachowało swój ówczesny układ i charakterystyczne elementy architektury. Dużą ciekawostką są domy "z żelaza" zbudowane z rudy darniowej. Opuszczając niewielkie Zamęty skierowałem się do oddalonego o kilka kilometrów Stawiszyna. Na tamtejszym cmentarzu odbywają się jeszcze sporadyczne pochówki, znajduje się także mogiła powstańcza z 1863 roku.


W centrum, a może już na obrzeżach niewielkiego miasteczka znajduje się neogotycki kościół (również ewangelicki) wzniesiony w latach 1785-1788. Obecnie w stanie względnej ruiny.


Byłbym chory, gdybym choć nie spróbował zerknąć do środka. Na szczęście należę do tego gatunku ludzi, którzy dbają o własne zdrowie ze szczególną starannością, więc...



Niestety zawalone schody nie pozwalają zbliżyć się do osiemnastowiecznych organów, czy wdrapać na wieżę. Szkoda. Jadąc dalej tropem Olędrów trafiłem do zapomnianej zagrody w Piskorach. Chałupa pod strzechą, studnia z żurawiem, spróchniałe sztachety w resztkach stojącego płotu...


Mimo dość wczesnej pory, słońce zaczynał coraz bardziej przygrzewać, a zetka w samochodzie grodziła ponad trzydziestostopniowym upałem. W końcu trochę lata! Droga do następnych cmentarzy nie zawsze przypominała drogę, choć niekiedy występowały śladowe ilości asfaltu. 



W Starym Borowcu porzuciłem samochód na skraju lasu i zgarniając kilka litrów rosy z pola dotarłem do kolejnego cmentarza. Znów niewielkie wzgórze, omszałe i strzaskane nagrobki, a tuż obok zapomniana zagroda. Chałupa dosłownie na metry graniczy z grobami.



Od cmentarza do cmentarza, tak w dużym skrócie mógłbym opisać środową wycieczkę. Mimo upływu lat i braku opieki, niektóre z nagrobków nadal przykuwają uwagę swoim wyglądem.



Koniec końców przyszła pora na Grodziec, w drodze do którego minąłem przystanek pośrodku niczego i może kilkadziesiąt bocianów grasujących tu i ówdzie. W samym Grodźcu, poza cmentarzem oczywiście, odwiedziłem kolejny kościół.



W lipcu 1796 roku, hrabia Stadnicki wraz z mieszkańcami okolicznych wsi, podpisał porozumienie dotyczące ustanowienia parafii ewangelickiej w Grodźcu. Budowę pierwszego kościoła rozpoczęto pod koniec XVIII wieku. Niewielka świątynia z czasem popadła w ruinę, temu pastor Joseph Spleczyński zainicjował budowę nowej. Brak funduszy skutecznie krzyżował plany, jednak 9 sierpnia 1846 roku odbyło się uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego. Ówczesny dziedzic nie do końca wywiązywał się ze swoich zobowiązań, toteż kościół ukończono ostatecznie dopiero po dwudziestu latach. 



Trochę się nakręciłem nim znalazłem właściwą ścieżkę, w końcu jednak się udało. Dach kościoła już dawno stanowi podłoże do rosnących wewnątrz muru drzew. Pokręciłem się kilka minut po okolicy i ruszyłem szlakiem kolejnych cmentarzy.


Największe wrażenie zrobiła na mnie nekropolia w Orlinie Dużej. Otoczona kamiennym parkanem, w lesie i nieco oddalona od drogi, z dużą liczbą grobów i naprawdę rozległa! Jedno z ciekawszych miejsc na tym olęderskim szlaku.



Po drugiej stronie drogi jest jeszcze chałupa będąca niegdysiejszą pastorówką. Sama Orlina Duża została założona przez starostę Franciszka Stadnickiego w 1784 roku. Najstarsze pochówki na tutejszym cmentarzu sięgają drugiej połowy XIX wieku. Do południa zostało mi jeszcze trochę czasu, więc niespiesznie zahaczałem o następne cmentarze.



Niektóre, gdyby nie nikłe ślady przeszłości, nijak nie przypominałby tego czym niegdyś były. Moja olęderska wędrówka po dawnej Puszczy Pyzdrskiej dobiegała końca, więc mogłem sobie pozwolić na małą przerwę w Nowej Kaźmierce.


Ceglany kościółek z początków XX wieku, otoczony kameralnym cmentarzem. Po dziś dzień odbywają się tutaj msze, zarówno w obrządku ewangelickim jak i katolickim. Okna niby wysoko, ale udało mi się zajrzeć do środka, w oczy rzuca się przede wszystkim skromy wystrój. Jeszcze tylko jeden cmentarz i mogłem wracać do domu. 

16 komentarzy:

  1. Czuje, że klimat tego miejsca by mi się spodobał. Fajnie ukazałaś klimat nie tylko na zdjęciach, ale także w tekście:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Często przejeżdżałam przez tą miejscowość, bo znajduję się niedaleko mojego miasta rodzinnego, ale nigdy tam nie zawitałam, może już czas najwyższy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super wycieczka! Uwielbiam takie klimaty - spacery do takich miejsc i po takich miejscach to niezwykłe przeżycie. Nie dość, że cieszą oko to również dają możliwość zastanowienia się nad życiem ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć ! Relacja bardzo ciekawa mimo że kościółki i cmentarze nie są naszymi ulubionymi obiektami do zwiedzania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię takie klimaty i nie wiem dlaczego jeszcze tam nie zagościłam a tak blisko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Klimat na zdjęciach całkiem przyjemny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaintrygowałeś mnie tym, kim są Olędrzy. Zdecydowanie lubię takie historie. Niesamowite jest to, że tak czesto zapominamy o tym, że nasz kraj od dawien dawna był multikulturowy, bo na naszych ziemiach mieszkali zarówno Polacy, jak i przybysze ze wschodu, zachodu, północy, czy też południa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Super ciekawie. Cmentarze i kościoły czasami mogą się okazać całkiem interesujące. Bardzo lubię to jak piszesz. Tak, że mam wrażenie jakbym odwiedzała to miejsce z Tobą, jakbym oglądała je własnymi oczami. Dziękuję za miłą wycieczkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny klimat miejsca, trochę skojarzył mi się z Dolnym Śląskiem, a konkretnie okolicami Wałbrzycha.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubie takie miejsca z historią, ale ogarnia mnie też smutek na widok braku opieki nad nimi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie przepadam za cmentarzami ani kościołami ale jak ktoś lubi to bardzo piękna wycieczka

    OdpowiedzUsuń
  12. a ja lubię takie historie, i choć cmentarz i kościół rzadko dobrze się kojarzy, te przypadły mi do gustu^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Mieszkam niedaleko tych okolic, sam jestem po części potomkiem olędrów z wiosek Olędry Danowiec, Zaguźnica, Olędry Wielopole, Konarskie Olędry, z tym że moi przodkowie byli wszyscy katolikami, tak przynajmniej wynika z katolickich ksiąg metrykalnych.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ta duża drewniana chałupa obok cmentarza w Starym Borowcu to chyba szkoła ewangelicka. Niestety dach się juz zawalił.

    OdpowiedzUsuń

Zdania złożone mile widziane, wszelkie wulgaryzmy w pełni tolerowane. Byle z głową. Dodając komentarz, zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie swoich danych przez witrynę.

Copyright © 2016 Po zbyrach i nie tylko , Blogger