stycznia 31, 2017

Zamek w Przedczu

Przez Przedecz przejeżdżam najmniej dwa razy w tygodniu, więc skłamałbym pisząc, że miałem w końcu okazję trafić na tutejszy… zamek? No może nie do końca, bo z ówczesnej warowni pozostała jedynie okrągła baszta a i jej dalece od pierwotnego wyglądu, niemniej jednak walić terminologię – zamek, to zamek i baszta! Tfu, basta!


Historia przedeckiej warowni, jak to zazwyczaj bywa, sięga o wiele dalej niż pierwsze fundamenty murowanej twierdzy, którą ulokowano w miejscu istniejącego niegdyś grodu. Wojna polsko-krzyżacka (1327-1332) szybko zweryfikowała przydatność obronną drewnianych umocnień, toteż zdecydowano się zastąpić je zamkiem z prawdziwego zdarzenia. Budowę rozpoczęto prawdopodobnie od wspomnianej już baszty ulokowanej w północno-wschodniej części muru obwodowego. Naziemna jej część z powodzeniem mogła służyć za pomieszczenia mieszkalne, magazyn broni i żywności na wypadek oblężenia. W podziemiach urządzono zaś lochy (pojmanych spuszczano na linie przez otwór stropowy na poziomie przyziemia). Walory obronne przedeckiej twierdzy nie miały jednak nigdy okazji sprawdzić się w warunkach oblężenia. Z biegiem czasu samoczynnie popadała w ruinę. Za odbudowę wziął się w końcu starosta Wojciech Koryciński (1546-1556), który zamek „mało nie z gruntu osobliwie zbudował”. Kolejny upadek zapoczątkowało przekształcenie warowni w dwór o charakterze obronnym, ten z biegiem lat ulegał dewastacji. Mimo, iż Potop Szwedzki obszedł się w miarę łaskawie, to późniejsze zaniedbania ze strony gospodarzy doprowadziły zamek do totalnej ruiny. Przetrwała jedynie okrągła baszta i sąsiadujący z nią budynek archiwum grodzkiego. Po zasiedleniu miasta przez kolonistów niemieckich, pozostałe ruiny włączono częściowo w strukturę murów kościoła luterańskiego. Parafia ewangelicko-augsburska funkcjonowała w Przedczu od 1827 roku do końca Drugiej Wojny Światowej. Wraz z końcem okupacji, mury kościoła przekształcono w magazyn zbożowy działający do roku 1960. Po uregulowaniu praw własnościowych z Konsystorzem Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Warszawie, budynek zaanektowano na potrzeby Miejskiego Gminnego Ośrodka Kultury, który funkcjonuje tam po dziś dzień. 



Bardziej ciekawskich odsyłam do źródła, a na koniec kilka fotek z oddalonego o kilka kilometrów od miasta cmentarza pozostałego po wspomnianych już osadnikach. Nekropolia do niedawna straszyła chaszczami i innym badziewiem a strzaskane nagrobki walały się gdzie popadnie, jednak komuś widocznie nie spodobał się taki stan rzeczy i wziął się za gruntowne porządki. 




Kolejny, już mniej zapomniany cmentarz na mojej drodze.

12 komentarzy:

  1. całkiem sympatyczne zamczysko, ciekawe, czy wysoki czynsz;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie słyszałam o takim zamku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam takie miejsca, zawsze jest tam do odkrycia jakaś tajemnica!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahh te nasze polskie zamki! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny zamek, wspaniała wycieczka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubie odkrywać takie miejsca :) ps. bardzo fajny motyw przejścia zdjęcia z kolorowego na czarno-biały.

    OdpowiedzUsuń
  7. Interesujące miejsce, nigdy wcześniej o nim nie słyszałam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę przyznać, że bardziej zainteresował mnie cmentarza. Stare nagrobki są niezwykle fascynujące. Tylko szkoda, że cało gro cmentarzy zostaje zapomniana i zaniedbana,a czasami nawet dewastowana.

    OdpowiedzUsuń
  9. Już myślałam, że można do niego zajrzeć i pozwiedzać, a tu psikus - Ośrodek Kultury... Można wejść do środka i coś zobaczyć czy niespecjalnie jest co?

    OdpowiedzUsuń
  10. Przy minimum wysiłku 150 metrów od zamku można odszukać cmentarz ewangelicki "stary" (jeden z dwóch w Przedczu). Zdjęcia wyżej są z Dębiny gmina Kłodawa, wieś ta została włączona do parafii ewangelickiej w Przedczu. Walory obronne zamku były sprawdzone w 1392 roku, bezskuteczne oblężenie trwało ponad miesiąc. Pozdrawiam i życzę więcej wytrwałości w poszukiwaniu faktów na temat opisywanych miejsc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cmentarz w samym Przedczu widziałem nie raz, przejeżdżam obok co kilka tygodni, podobnie jak przez Dębinę. Co do faktów przyznaję, że nie zawsze drążę temat do końca a czasem celowo wiele pomijam, niedopowiadam... dociekliwi (jak Ty) mają od tego mądrzejsze części internetu czy pozostałe źródła.;)

      Również pozdrawiam!

      Usuń

Zdania złożone mile widziane, wszelkie wulgaryzmy w pełni tolerowane. Byle z głową. Dodając komentarz, zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie swoich danych przez witrynę.

Copyright © 2016 Po zbyrach i nie tylko , Blogger