września 14, 2016

Zielarki z Gorzuchowa

Siadłem, otworzyłem piwerko i stwierdziłem, że może by tak od czasu do czasu napisać coś mądrego. Wiem, kto miał mnie okazję poznać i posłuchać, pewnie teraz śmieje się w głos i turla po podłodze, bo co mądrego mogę mieć do powiedzenia, a tym bardziej do napisania. W zasadzie, to jestem podobnego zdania, ale cóż… chyba dam radę.

Od tej pory, poza standardowym pierdzieleniem, postaram się publikować bardziej konkretne wpisy. Czego będą dotyczyły? Często mam okazję „zwiedzać” miejsca, które z jakiegoś powodu zasługują na więcej uwagi niż kilka zdań, a że grzebanie w różnych źródłach i gromadzenie tego wszystkiego we łbie leży w mojej naturze, stwierdziłem że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się tym z Wami podzielić. Oczywiście nie nastawiajcie się na naukowy bełkot, fachową wiedzę i diabli wiedzą co jeszcze... tego nie będzie na bank! To co, lecimy? 


Marudząc kiedyś o tym, jak to było w Kłeckich Bieszczadach, wspominałem o wizycie na wzgórzu Kuś, prawda? No właśnie. Niewielki otoczony lasem pagórek położony pomiędzy wsiami Gorzuchów i Wilkowyja niezbyt pochlebnie wpisał się historię regionu za sprawą pewnego wydarzenia z 1761 roku. Ostatniego września, na mocy wyroku sądu w Kiszkowie, dokonano tam egzekucji dziecięciu zielarek z Gorzuchowa. Ówczesne metody nie odbiegały standardom wprowadzonym przez inkwizycję, więc po wcześniejszych torturach i wymuszeniu winy na oskarżonych spalono je na stosie. Był to jeden z ostatnich procesów o czary na terenach naszego kraju. Jak do niego doszło? Nie do końca wiadomo, co ostatecznie przyczyniło się do oskarżenia o rzekome czary, ale możemy być w miarę pewni kto… bracia Szeliscy. A konkretnie Jan i Bartłomiej.

Jeden z nich, rzekomo za sprawą złego uroku, spadł niefortunnie z konia. Drugi, nazbyt łakomy na okoliczne dziewuszki, prawdopodobnie daremnie próbował tego i owego z mieszkankami Gorzuchowa.  Zgodnie z ówczesna modą, wszelkie winy mogły spaść jedynie na okolicznych Żydów, bogu ducha winne zielarki, ewentualnie obozujących w pobliżu Cyganów. Pierwsza i ostatnia opcja nie wchodziła tym razem w grę, więc Szeliscy zgodnie zawiadomili sąd grodzki w Gnieźnie o diabelskich praktykach wykonywanych przez „Petronelę Kusiewę i jej córkę Reginę Kusiównę, Maryjannę owczarkę i jej córkę Katarzynę, Reginę Śraminę, Małgorzatę Błachową, Zofię Szymkową, Katarzynę dziewkę, Piechową Banaszkę oraz starą Dorotę dziewkę pańską”.

Sąd w Gnieźnie najzwyczajniej sprawę zbagatelizował, podobnie jak i sąd w Pobiedziskach. Szeliscy nie dawali jednak za wygraną i pobiegli do Kiszkowa. Tamtejsi sędziowie nie zwlekali i szybko zabrali się za przesłuchiwanie świadków, jak i samych oskarżonych. W wyniku (a jakże!) tortur stwierdzono, iż „czarownice zapomniawszy bojaźni Boskiej i przykazań Jego oraz artykułów świętej wiary katolickiej a przywiązawszy się do czarta, którego się na chrzcie wyrzekły i onego sobie do niegodziwych akcyi i niecnót swoich, które czyniły za pomocnika przybrawszy (...) Najświętsze Sakramenta po kościołach kradły, na proszki paliły, po różnych chlewach i różnych miejscach nieuczciwych siekły, krew Przenajświętszą z komunikantów, raz na okup ludzkiego narodu przez Zbawiciela świata wylaną, drugi raz toczyły, różne Inkantacyje i czary z proszków kobylich łbów, żmijów, wężów i wilczej łapy, którą w Zakrzewie z zabitego wilka urżnęły, palonych na wyniszczenie ludzi i bydła czyniły i po różnych miejscach zakopywały i zakładały, komunikanty dwa w szkapiej głowie pod wschodami we dworze, drugie dwa pod progiem idąc do stołowej izby zakopały i inne niegodziwe akcyje z obrazą majestatu Boskiego szkodliwe zdrowiu ludzkiemu i dobytkom ich bezbożnie czyniły i spełniły”. Skuteczność metod śledczych stuprocentowa, wiarygodność materiału dowodowego żadna. Takie czasy. Wyrok wykonano.

Czy miejsce, w którym płonął stos, przez przypadek otaczało dziesięć sosen? Nazwa wzgórza odnosi się do nazwiska dwóch skazanych, czy słowa „kusić”? A może ubrana na biało dziewuszka, która upodobała sobie wieczorne spacery po okolicy, to najmłodsza (trzynastoletnia) z zielarek? Diabli wiedzą…

Dla zainteresowanych tematem zielarek z Gorzuchowa polecam ten film.


13 komentarzy:

  1. Ciekawe spostrzeżenia wysnułeś. Świadków na pewno przekupiono. A cały proces można dzisiaj nazwać farsą, ale wtedy nikomu nie było do śmiechu, za byle co można było trafić na stos.
    Zapraszam na mój blog: " Świat piękny i bardzo różny..."
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa historia, ale prawdy już nie poznamy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ prawda jest doskonale poznana - kościół katolicki i chrześcijańskie państwo mają na sumieniu wiele takich ohydnych zbrodni na kobietach. Jeden pechowiec i jeden impotent i tyle kobiet zginęło. To, że proces i zbrodnia spalenia ich na stosie się odbyły to fakt, jakiej jeszcze prawdy potrzebujesz???

      Usuń
    2. Prawda jest taka, że w krajach protestanckich częściej rozpalano stosy, pod ofiary oskarżeń o czary niż w katolickich. Po drugie: wiele procesów miało charakter świecki, czyli nie sądził kościół lecz władze. Skazywane były po prostu osoby uznawane za "niewygodne".

      Usuń
    3. To takie umywanie rąk od obłędu który.sie rozpętało. Czy to ważne kto częściej był draniem. Draństwo pozostaje draństwem.. jestem pewien, że mimo wszystko ofiar kościola katolickiego.jest znacznie więcej wystarczy znać zasięg obydwu wyznań.

      Usuń
  3. Fajnie i lekko napisane, dobrze dowiedzieć się czegoś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny wpis, biorę się za oglądanie filmików.

    OdpowiedzUsuń
  5. Często historia jest przekłamana i można tylko się domyślać, jak było naprawdę. A o tym regionie nic nie wiedziałam i dzięki Tobie to się zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bieszczady od lat mam na swojej wyjazdowej liście i niestety zawsze ostatecznie wybieram się w innym kierunku. Teraz jednak nie dam za wygraną i rezerwuję już miejsca na przyszły rok!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli za sadzenie i używanie ziółek można było pójść na stos. To w sumie podobnie jak dziś... Może nie stos, ale kilka lat wakacji na koszt państwa...

    OdpowiedzUsuń
  8. Tam mnie jeszcze nie przywiało. Ale chętnie będąc w okolicy odwiedzę to miejsce. Ciekawa historia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa historia, choć myślałam, że procesy o czary to czasy średniowiecza, a nie 18 wiek ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Zdania złożone mile widziane, wszelkie wulgaryzmy w pełni tolerowane. Byle z głową. Dodając komentarz, zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie swoich danych przez witrynę.

Copyright © 2016 Po zbyrach i nie tylko , Blogger