lutego 14, 2017

Na wczasach

Ruskie powiadają, że im ciszej jedziesz, tym dalsze budiesz. Kłócić się nie zamierzam, więc samochód zostawiam w bezpiecznej odległości i dalej z buta wzdłuż ogrodzenia. Widzę już bramę, którą bezczelnie olewam i przeskakuję przez siatkę kilka metrów dalej. Tak prościej. Przez kolejne dwie godziny zaglądam w każdą z możliwych dziur, parę razy zapędzam się w ślepy zaułek i gubię trop. 



Co jakiś czas nieruchomieję i wyostrzam słuch. Kroki? Szepty? Nie, znów nie tym razem. Wszystko żyje tam własnym życiem i głupia kropla topniejącego śniegu potrafi narobić hałasu i zamieszania.



Zaglądam jeszcze w kilka miejsc i zbieram się do wyjścia. Znów na chwilę nieruchomieję i w myślach układam plan ucieczki. Policja? Nie, jakaś parka zgrabnie przeskakuje przez bramę. Zamieniamy kilka słów i każdy idzie w swoją stronę. 



Znowu tak jak lubię. Po cichu, po mojemu.

6 komentarzy:

  1. Przypomina mi to pierwsze wizyty w garnizonie skierniewickim. Aż zza winkla wyskoczyła ekipa asg, a innym razem panowie bezczelnie środkiem z rurami i przestałam się wygłupiać, tylko koło budki strażnika się nie chodziło (dopóki była, bo potem już tylko omijało się remont). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Garnizon nadal jest dostępny tak, żeby dało się go zaliczyć? Korciło mnie podjechać na jesieni, ale nie mogłem dograć czasu z pogodą, później mi jakoś minęło. ;)

      Usuń
  2. We własnym tempie, we własnym stylu, czyli najlepiej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze skojarzenie - Prypeć :) Opuszczone miejsca mają jakąś niesamowitę magię przyciągania...

    OdpowiedzUsuń

Zdania złożone mile widziane, wszelkie wulgaryzmy w pełni tolerowane. Byle z głową. Dodając komentarz, zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie swoich danych przez witrynę.

Copyright © 2016 Po zbyrach i nie tylko , Blogger